Dyktando 1988
prof. Antonina Grybosiowa
Wrzesień 1939 roku
Wczesnowiosenne niebo zszarzałe od wznoszących się dymów i poróżowiałe od łun. Przekreśla je zygzakiem płonący jak żagiew bombowiec ze swastyką na kadłubie. Oskrzydla go rój myśliwców niby-ptaków. Huk dział, zgrzyt miażdżonego w zetknięciu z ziemią żelastwa, potem buchający z nagła płomień pożaru.
To nakręcony przez naocznego świadka film, odtwarzający pierwsze dni oblężenia Warszawy. Razem z operatorem dokonujemy retrospekcji. Stają przed oczyma jak w zatrzymanym kadrze, jakby to było wczoraj, obrazy utrwalone przez literaturę, film, plakat, fotografie amatorskie. Tworzą przerażającą mozaikę. Wraca z przeszłości obraz odrzuconej hardo o brzasku l września granicznej rampy pod Gliwicami. Szosą niknącą za horyzontem przejeżdżają najeźdźcy wyposażeni w najnowocześniejszą broń. Co dzień posuwają się nieubłaganie naprzód, wzdłuż linii kolejowych wchodzą w głąb naszego terytorium. Są już daleko za granicą, są już wewnątrz kraju. Co dzień stawiają im czoła nieznani dotąd bohaterowie-obrońcy: żołnierze, ludność cywilna, harcerze. Podejmują heroiczny wysiłek powstrzymania hitlerowskiej nawały, przeciwstawiają się jej nie tylko w obronie życia, lecz także chronią wartości humanitarne przed barbarzyństwem.
Wrześniowe niebo przerzynają podłużne, złowieszcze czarne pociski artylerii. Spadają na prących z zachodu na wschód, nieprzygotowanych [albo: nie przygotowanych] do katastrofy uchodźców, ginących w nieopisanym chaosie.
Z głębi pamięci wypływają jeszcze inne sceny, jakżeby mogło być inaczej?