Prof. Bańkowski znany jest z kontrowersyjnych poglądów, a we wstępie do jego Słownika etymologicznego nagromadziło się ich, jak to wykazała prof. Puzynina, rzeczywiście niemało. Jednak słownik etymolgiczny to nie tylko wstęp, ale też, i to przede wszystkim, słownik. A ten słownik, objaśniający przecież ogromną ilość wyrazów, mimo swoich nieraz bardzo dyskusyjnych opinii, ma w moim przekonaniu też sporo zalet; w wielu swoich warstwach jest on bardzo kompetentny. Pamiętajmy przy tym, że słowniki etymologiczne rzadko kiedy są przyjmowane bez oporów i zastrzeżeń. Jest więc ważne, by w wyniku tylko negatywnych opinii o tym słowniku nie zablokować wydania jego 3. tomu. Bo przecież pełny i możliwie aktualny słownik etymologiczny jest nam bardzo potrzebny. Słownik Brücknera, kiedyś również mocno krytykowany, powinien wreszcie doczekać się swego następcy. Słownik prof. Sławskiego, oczywiście z wszystkich możliwych najlepszy, byłby niezastąpiony, gdyby nie skończył się na literze Ł. Sądzę, że jak się uspokoją emocje, to do słownika prof. Bańkowskiego czytelnik, i to chyba nie tylko ten fachowo odpowiednio przygotowany, będzie mógł sięgać również z pożytkiem dla siebie. A tak na marginesie: może warto by przygotować jakiś, przez kogoś innego napisany, suplement do Słownika prof. Bańkowskiego, przynajmniej do haseł najbardziej "nacechowanych"?